środa, 14 września 2016

Co zrobić z kwotą 130 tys. dolarów? Chciałbym uzyskiwać rocznie 6-12 tys. dolarów. Preferuję nieruchomości

Pod poprzednim wpisem pojawiło się następujące pytanie:

Zbyszku, co zrobić ze 130 000 $ (lub równowartością w PLN)? Wiem, że to nie takie proste, ale chciałbym uzyskiwać 6000-12000 $ rocznie czystego zysku. Preferuję nieruchomości. 

Fot. Lisa Kong/freeimages.com
Pomyślałem, że temat zainteresuje więcej osób i dlatego warto poddać go dyskusji na blogu.

Jak zainwestować te dolary?

Ciekaw jestem Waszych odpowiedzi - zapraszam do komentarzy i podzielenia się Waszymi doświadczeniami i przemyśleniami.


W międzyczasie przedstawię moją wersję - w końcu pierwotnie pytanie skierowano do mnie.

Zacznę od tego, że jeśli ktoś posiada dolary amerykańskie i liczy na przychody w dolarach, powinien działać na rynku bazowym, czyli w USA.

W Polsce będzie o to trudno  - na najlepszej lokacie dolarowej otrzymamy rocznie 1% brutto, czyli 0,81% netto.  Dla 130 tys. USD zysk roczny wyniósłby jedynie 1053 USD, czyli znacznie poniżej wymagań. Poza tym kwota 130 tys. USD nieco przekracza limit gwarancji BFG (równowartość 100 tys. euro), czyli należałoby podzielić pieniądze pomiędzy dwa różne banki.

Przyjmuję założenie, że inwestycja potrwa co najmniej kilka lat. W przeciwnym razie pozostaje jedynie lokata bankowa i jej ekwiwalenty.

Istnieje opcja, że na przykład dolar osłabi się do złotego i uzyskamy zakładany zysk na różnicy kursu walut oraz odsetkach z depozytu złotowego. Jednak trudno zachować powtarzalność tego typu pomysłu, o czym świadczą statystyki dotyczące inwestowania na rynku walutowym.

Oczywiście można też inwestować zdalnie na amerykańskich giełdach, mieszkając w Polsce, jak czyni to na przykład Tomasz Przybycień i dość wąska grupa innych inwestorów/traderów. Jednak autor pytania wskazuje raczej na nieruchomości. Poza tym inwestowanie/spekulacja na rynkach kapitałowych wymaga określonej wiedzy i wiąże się z ryzykiem utraty pieniędzy.

Przypomnę również, że w myśl polskich przepisów do bardzo szczegółowej porady inwestycyjnej dotyczącej rynku kapitałowego są uprawnieni dość nieliczni doradcy inwestycyjni czy niektórzy maklerzy.

Co do amerykańskiego rynku nieruchomości - nie mam zielonego pojęcia na temat realnych zysków i nie chcę się w tym temacie wypowiadać.

Natomiast rozumiem, że pytanie dotyczy polskich warunków, skoro mowa jest o ewentualnej równowartości w PLN-ach i pada ono na tym blogu.

Istotna jest też rezydencja podatkowa - Yossi, proszę podaj, czy rozliczasz się w Polsce czy gdzie indziej?

Zakładany zysk roczny od ok. 4,6 do 9,2 proc. netto wydaje się ambitnym planem.

W takim razie zwrócę się do osób zajmujących się nieruchomościami - czy udaje się Wam wyciągnąć takie stopy zwrotu? A jeśli tak, to w jaki sposób.

Przy obecnym kursie dolara 130 tys. USD jest warte mniej więcej pół miliona złotych. Za tę kwotę można kupić nieruchomość w dowolnej części Polski (w wielu miejscach nawet kilka). Na pewno można znacznie podkręcić stopę zwrotu wspierając się kredytem hipotecznym i korzystając z dźwigni finansowej. Według mnie to opcja wyłącznie dla wytrawnych inwestorów i na dodatek obarczona ryzykiem.

Dlatego dla mnie kluczowe jest pytanie, jakie Yossi ma doświadczenie na rynku nieruchomości. Jeśli dopiero przymierza się do tematu, będzie naprawdę ciężko wycisnąć zakładany zysk.

Myślę, że w komentarzach padnie wiele pomysłów, w tym takich do wcielenia w życie - na przykład zakup apartamentu w kurorcie czy większego mieszkania z przeznaczeniem do wynajmu na pokoje.

Jednak przed jakąkolwiek decyzją proponuję bardzo solidne pogłębić temat samodzielnie i nie rzucać się od razu na głęboką wodę z całym kapitałem.

Jeżeli Yossi poda więcej szczegółów pod artykułem, spróbuję odpowiedzieć konkretniej w komentarzu. Tymczasem zachęcam wszystkich do dyskusji i oby okazała się ona przydatna dla innych osób stojących przed podobnym dylematem.

Aktualizacja godz. 13

Yossi, autor pytania, podał nieco więcej szczegółów w swoim komentarzu i dla bardziej owocnej dyskusji wyróżniłem ten komentarz.

Na pewno pojawi się mnóstwo przeróżnych pomysłów, lepszych i gorszych. Apeluję jednak, aby do wszystkich podchodzić z pewną rezerwą i samodzielnie wszystko sprawdzać, liczyć i analizować.